Mateusz
zgodnie z sumiennym planem od razu po szkole pobiegł do szczura. Był już
czwartek. Wiedział, że gryzoniowi nie zostało wiele czasu do komponowania, więc
te ostatnie dni, kiedy tu jest, trzeba się trochę przyłożyć do roboty.
-
Siema, szczurze!
Ten
spojrzał na niego, przekręcając delikatnie głowę.
Mateusz
nie rozumiał jego zachowania. Zwierzak patrzył na niego jakoś dziwnie, jakby
czegoś szukał… Nie poznawał go…? O co mogło mu chodzić?
-
Co tak patrzysz?
Szczur
w odpowiedzi potrząsnął głową.
,,Nic,
nic…”
Chłopiec
rozebrał się z kurtki i szalika i powiesił wszystko na wieszaku przy drzwiach.
Zewnętrznie wydawał się być gotowy do komponowania, ale szczur tak go nie
traktował. Cały czas go lustrował i Mateusz nie potrafił znieść jego badawczego
spojrzenia.
-
O co ci chodzi? – warknął zdenerwowany.
Gryzoń
nie wiedział, jak odpowiedzieć. Zakłopotany podrapał się po nosie.
-
Dziwnie wyglądasz – rzucił ostatecznie.
Chłopiec
wykrzywił się i wzruszył ramionami. Może i dziwnie wyglądał… Na zewnątrz robiło
się już coraz chłodniej. Możliwe, że od zimna zaczerwieniły mu się policzki i
nos, a włosy rozczochrały od wiatru, ale czy to był powód, żeby tak się w niego
wpatrywać? Chyba nie wyglądał aż tak źle…
-
Co masz na myśli?
-
Tak, jakby… Nie wiem… Zmieniasz się. Nieważne.
Mateusz
uniósł brew i usiadł na swoim miejscu. Szczur przysiadł się, ale wciąż nie
spuszczał z niego oka.
-
Będziemy komponować?!
-
Racja! Już! Słucham… - powiedział, ale w rzeczywistości nie słuchał. Nie
potrafił się skupić. Wciąż patrzył na Mateusza w nadziei, że on w końcu powie,
co jest nie tak, co się zmieniło.
-
A jak wczorajszy mecz? – zapytał szczur zmieniając temat, udając, że potrafi
wsłuchiwać się w wiatr i mówić jednocześnie.
-
Dobrze – odpowiedział niemrawo. – Szału nie było, ale w sumie lepiej tak niż
samemu… Wiesz, co mam na myśli. W każdym razie zakolegowałem się na stałe z
chłopakami z ,,d” – gdy to mówił, na jego twarzy wystąpił delikatny uśmiech,
ale oczy pozostawały znużone.
-
To chyba świetnie, czyż nie? Chciałeś mieć paczkę znajomych!
-
Tak! Jak najbardziej! Chciałem…
-
Nie mów mi, że już nie chcesz.
-
Nie! Oczywiście, że chcę! Bardzo chcę! Tylko może trochę inaczej sobie to
wyobrażałem…
Szczur
usiadł w milczeniu, dając chłopcu sygnał do dłuższego wywodu.
-
Kiedy teraz na to patrzę, mam wrażenie, że chłopaki nie do końca byli w
porządku – kontynuował Mateusz. – Na pewno względem Gabrysia, ale może nawet i
względem mnie? Miałem wrażenie, że mnie testują. I Gabrysia też od razu nie
chcieli przyjąć. Musiałem z nim dzisiaj dłużej pogadać, wytłumaczyć, że to
tylko takie zabawy, próby i jakby chrzest bojowy przed dołączeniem do paczki,
ale był średnio przekonany. Potem się zgodził… Mimo to mam wrażenie, że coś
między nami się zmieniło. Cała ta sytuacja rzeczywiście była… nazwijmy ją ,,dziwna”.
Szczur
nic nie wtrącał, a Mateusz opowiedział mu dokładnie całą historię meczu, faulu
i kłótni.
-
Myślę, że Gabryś zgodził się do nas dołączyć nie dlatego, że lubi Czarka i
resztę, ale dlatego że chce być ze mną w paczce. W końcu przyjaźnimy się już od
tylu lat.
-
Myślisz, że to w porządku względem niego?
-
Jasne! Przecież sam wiedział, na co się pisze. A z resztą, już jest chyba
wszystko w normie, bo po długiej przerwie jak zwykle ze sobą rozmawialiśmy i w
ogóle…
Szczur
spojrzał w dół z przekąsem.
-
No co? Co znowu?! – zapytał Mateusz, nie ukrywając zdenerwowania.
-
Nie umiesz korzystać z wolności…
-
Zaczyna się! – Mateusz aż się odsunął. – I co? Znowu będziesz moralizował?
-
Byłem pewny, że chcesz mieć paczkę przyjaciół. Co to za przyjaciele, którzy krzywdzą
ciebie i twoich bliskich.
-
Jaka krzywda?! O czym ty mówisz?! Nie znasz się, filozofie. To był celowy
zabieg, mający na celu ustalenie, czy jestem gotów dołączyć do szkolnych
twardzieli. Czarek i chłopaki są znani w całej budzie. Właśnie do nich
dołączyłem. Czego można chcieć więcej? – mówił, nie przestając machać rękoma.
-
No, może prawdy…
-
Jakiej znowu prawdy?
-
Jest tylko jedna – zaśmiał się szczur.
Mateusz
westchnął, dając gryzoniowi znak do mówienia.
-
Wybacz, Mateuszu, ale mam wrażenie, że nie jesteś do końca szczery z samym
sobą.
-
Odezwał się… - mruknął szybko w odpowiedzi.
-
Nie mam racji?
-
Oczywiście, że nie! – Mateusz odwrócił wzrok i strzyknął palcami. Chciał już
zacząć komponować i przestać rozmawiać na niedogodny temat. Szczur zauważył
jego zniechęcenie i starał się jak mógł, żeby usłyszeć kolejne dźwięki melodii.
Wychodziło mu to opornie, ale ostatecznie udało im się zapisać następny
fragment Pieśni Życia. Mimo że pracowali dość długo, obaj nie potrafili się
skupić na zadaniu i udało im się spisać jedynie kilkanaście dźwięków. Nie był
to powód do dumy, ale i nikt o niej nie myślał. Obaj byli cały czas
poddenerwowani i nie czuli się swobodnie w swoim towarzystwie.
-
Pora już na mnie – powiedział Mateusz, zbierając się do domu.
Szczur
bez cienia entuzjazmu podziękował mu za przyjście. Chłopiec równie oschle
pożegnał się ze zwierzęciem i wyszedł.
Szedł
oświetloną na złoto ulicą, pokonując kolejne metry w całkowitym milczeniu.
Dopiero teraz usłyszał, jak niesamowite było wszystko, co działo się wokół
niego. Usłyszał miejski hałas, o którym wspominał mu szczur. Stawiając krok za
krokiem czuł coraz większe przygnębienie i nie potrafił zrozumieć, czym jest
ono spowodowane. Przecież wszystko szło jak po maśle. Przeżywał niezwykłą przygodę
z gadającym zwierzęciem, komponował mityczną Pieśń Życia, miał nową paczkę wymarzonych
znajomych – czego chcieć więcej? Dostał wszystko, o czym kiedykolwiek marzył, a
nawet więcej, ale mimo tego czuł smutek. Choć na zewnątrz wydawał się być
niewzruszony, całe jego wnętrze wołało o pomoc, a on sam nie znał przyczyny
swego stanu.
Za
każdym razem, gdy komponowali wspólnie ze szczurem avartaniańską melodię, czuł
się wniebowzięty. Codziennie obaj czuli się wyśmienicie po skończonej pracy i
cieszyli się jak dzieci.
Dziś
było inaczej.
,,Uważaj,
czego pragniesz, bo możesz to dostać?” – zapytał siebie Mateusz. Wielokrotnie
słyszał, że marzenie daje więcej radości niż jego spełnienie, ale przecież to
nie mógł być powód jego przygnębienia. Przecież Pieśń Życia nie została jeszcze
całkowicie skomponowana. Będą mieli jeszcze trzy dni na jej ukończenie. Problem
musiał leżeć w czymś innym. Może faktycznie w nowych znajomych? Ale to
niemożliwe! Dołączył do najfajniejszych chłopaków w szkole! Wiadomo, że ich
metody wypróbowania nowych członków grupy i styl bycia są trochę ekscentryczne,
ale gra jest warta świeczki!
Tak
rozmyślając, Mateusz chwycił za telefon, nałożył słuchawki i pokonał resztę
drogi słuchając smętnych utworów.
***
Szczur
siedział na fortepianie i wpatrywał się w okno. Widział drzewa pochylające się
pod wpływem silnego wiatru. Nie rozumiał, jak to możliwe, że przy takiej
pogodzie, tak słabo słyszy pieśń, która przenosi się wraz z wiatrem.
Zasmucił
się bardzo i westchnął. Spojrzał na delikatnie oświetlony blaskiem świecy
pokój. Płomień niepewnie drgał, jakby już za chwilę miał zostać zgaszony.
Szczur skontrolował czas i w jednej chwili stwierdził, że cała jego nadzieja
jest jak ten mały płomyczek.
-
Jak ci idzie?
Przestraszony
gryzoń skoczył gwałtownie na równe nogi. Rozejrzał się po pomieszczeniu, lecz
nikogo nie zobaczył.
Może
mu się przesłyszało? Ale żeby aż tak wyraźnie?! Co to mogło być?
Bał
się odezwać. Naraz zaczął myśleć, że to może jakiś wysłannik Wielkiej Rady
Avarta przyszedł go skontrolować, sprawdzić, czy dopiął celu i skomponował
Pieśń Życia. To jedyne wytłumaczenie tajemniczego głosu. Ale dlaczego tak
wcześnie?! A co jeśli zegarek się zepsuł i w rzeczywistości czas już minął?!
Przerażony
szczur upadł na kolana i okrył głowę rękoma, jakby to miało go przed czymkolwiek
uchronić.
-
Nie bój się – odezwał się znowu tajemniczy głos.
Tym
razem gryzoń posłuchał go i uniósł wzrok. Jego oczom ukazało się wielkie
stworzenie. Jak to możliwe, że go wcześniej nie zauważył?! Niewidzialny, czy
co?!
To
był ON. Superpotężny, najsilniejszy na świecie, jedyny w swoim rodzaju Avartan!
Szczur
wpatrywał się w czarną, futrzastą istotę, która swoim porożem i wielkimi
skrzydłami dotykała sufitu. Był zupełnie niepodobny do żadnego ziemskiego
gatunku zwierzęcia.
-
Avartan? – wymamrotał niepewnie gryzoń, powoli podnosząc się z blatu. – Czy ja
śnię? Co ty tu robisz? Przemierzyłeś taki kawał drogi, na Ziemię, po to, żeby
spotkać się… ze mną?
Szczur
chociaż nie mógł w to uwierzyć i cały czas się jąkał, nie ukrywał swojej
radości.
Avartan
uśmiechnął się i zmrużył oczy, ale bynajmniej nie wyglądał potulnie. Biła od
niego wielka siła, do której szczur wciąż nie potrafił się przyzwyczaić.
-
Naprawdę chciałem sprawdzić, jak ci idzie – przyznał gigantyczny zwierz.
-
Dlaczego?
-
Bo jesteś pierwszym, któremu zlecono spisanie Pieśni Życia. Nikt tego wcześniej
nie dokonał.
-
Żartujesz ze mnie?! – w jednej chwili szczur przestał się lękać i zaczął mówić
z pretensjonalnym tonem. – Jak to ,,pierwszym”? Przecież była spisana i wciąż
taka jest na Avarcie.
Avartan
zaśmiał się, co brzmiało wyjątkowo dziwnie, gdyż jak na tak wielką i
przerażającą z wyglądu istotę miał niezwykle łagodny śmiech.
-
Owszem, jest – przyznał, - ale nikt jej nigdy nie spisywał. Była tam od zawsze.
Jeszcze zanim ja ożyłem – Pieśń już była.
-
Nic nie rozumiem. Więc skąd ona się wzięła?
-
Nie wiadomo. Są różne teorie na ten temat – Avartan usiadł wygodnie na ziemi,
owijając ogon wokół swego ciała, aby przypadkiem nie zniszczyć niczego w
pomieszczeniu. – Jedni mówią, że pieśń została dana nam z góry jako prezent.
Inni twierdzą, że to za jej przyczyną Avart w ogóle powstała. Są nawet tacy,
którzy twierdzą, że to ja ją wymyśliłem – mówiąc te ostatnie, zaczął się śmiać.
-
Skoro jest ona tak niezwykła, że nawet nie znamy jej dokładnego pochodzenia,
jak można było zlecić jej spisanie komuś takiemu jak JA?! Przecież ja nic nie
potrafię! Nie umiem grać na tym… wichajstrze! – jęknął pokazując fortepian. –
Nie potrafię komponować. Nawet do rysowania nutek zatrudniłem ziemskiego
dzieciaka! Sam bym sobie w życiu nie poradził! Chociaż patrząc na to, ile mi
zostało, stwierdzam, że z pomocą również mi się nie uda… Więc powiedz mi,
dlaczego mnie to spotkało? Czy sądy Avart muszą być tak surowe? Jestem
przekonany, że wiedzieli, iż mi się nie uda! Że polegnę na tym zadaniu, bo nie
mam ani krzty talentu, żadnych kwalifikacji do zadania! Ta misja mnie
przerosła. Nie mam pojęcia, po co w ogóle próbowałem, skoro i tak umrę. Zmarnowałem
tylko czas… Mniejsza o to! Tego już nie cofnę. Ale powiedz mi – czy cała ta
kara była po prostu przemyślanym okrucieństwem? Moim przekleństwem pod przykrywką
błogosławieństwa?! Że niby mam jeszcze szansę i jeszcze nie jestem stracony?! Zrobili
to specjalnie, żebym jeszcze przed śmiercią się trochę pomęczył! I z czego ty
się w ogóle śmiejesz?!
Szczur
już niczym się nie hamował. Nie bał się Avartana, nie bał się swoich
przełożonych. Czuł, że nie ma nic do stracenia i musi się wygadać. Czynić komuś
wyrzuty za to, co go dotknęło. Co było jego zdaniem ukartowaną robotą. Jak
mogli skazać go na zdobycie niezwykłej melodii jako karę za chęć uratowania
młodszego pobratymca? Powinni byli go zrozumieć i mu pomóc, a nie się nad nim
znęcać i zostawiać ich obu na lodzie. Widok uśmiechniętego Avarta tylko dolewał
oliwy do ognia.
-
Masz rację, że sądy Avart są wyjątkowo surowe – wielkie stworzenie zaczęło
tłumaczenia, po tym jak szczur odrobinę ochłonął. – I zgadzam się z tobą – nie
masz żadnego talentu ani kompetencji…
,,Dzięki
za komplement”, pomyślał szczur.
-
Rzecz w tym, że właśnie kogoś takiego potrzebowali – kontynuował Avartan. – Nikt
z naszych nigdy wcześniej nie napisał Pieśni Życia, ponieważ jest ona
arcydziełem. Rada wiedziała, że nie ma takiego artysty, takiego wirtuoza, który
byłby w stanie podołać temu zadaniu - dokonać niemożliwego i spisać mityczną
pieśń. Wielu próbowało, ale nikomu się nie udało. Powód był prosty – za bardzo
polegali oni na swoich umiejętnościach.
-
Chcesz powiedzieć, że trzeba być ślamazarą i nieudacznikiem, żeby spisać Pieśń
Życia?
Istota
skinęła głową, a szczur prychnął ze śmiechu.
-
To niedorzeczne! – kontynuował gryzoń. – Wybacz, ale pokrzyżowałem wasze plany.
Nie otrzymacie mojego rękopisu, nie potrafię tego dokonać. W ogóle nawet nie
wiem, po co to robię! Skoro i tak chcecie mnie stracić, to dlaczego mam
cokolwiek komponować? Chcecie drugi egzemplarz pieśni? Powielcie ją po prostu!
Nie możecie najzwyczajniej w świecie przepisać nut na inne kartki? Zrobić
normalnych kopii?
-
Gdyby to było możliwe, ktoś już dawno by to zrobił – odparł spokojnie jego rozmówca.
– Sam zdążyłeś się już przekonać, że Pieśń Życia to coś więcej niż melodia. Jej
nie można skopiować. Nie wiemy, czemu. Po prostu się nie da.
-
Niech zgadnę - wielu próbowało?
Avartan
powtórnie skinął głową.
-
Pieśń Życia jest wyjątkowa i oryginalna. Zawsze brzmi inaczej, chociaż masz
wrażenie, że to to samo. Ona się ciągle zmienia. Jest czymś, czego nie da się
wytłumaczyć. Dlatego nikt nie jest w stanie jej skopiować. Gdy ktoś próbował ją
przepisać, kopia była całkowicie nieczytelna. Jakby ktoś wrzucił papier do wody
i czekał, aż tusz rozpłynie się po całym arkuszu.
-
Rozumiem, że zależy wam na kopii pieśni, ale nie potraficie jej stworzyć.
Myślałem, że to, co skomponuje zostaje dla mnie. O ile pamiętam, taki był
układ. Chciałem jej użyć, żeby uzdrowić brata.
-
Nie martw się nim – powiedział Avartan, a szczur nie rozumiał jego słów.
Jakże
on mógłby się nie martwić?! Miałby go tak zostawić i się nim nie przejmować?! Kochał
Pawła, nawet jeżeli był on tylko ledwo znanym przyszywanym braciszkiem, udawaną
rodziną i pamiątką z czasów wojny. Czy kazał mu właśnie porzucić wszelkie
nadzieje na uratowanie małego, czy też zapewnił go, że chłopcu nic nie jest i
ma się dobrze? Już zginął, czy może zostanie uzdrowiony? Sposób w jaki Avartan
wypowiedział te słowa był tak tajemniczy, że szczur nie potrafił niczego
wywnioskować z tonu i bał się zapytać, o co mu chodziło.
Zamilkli
przez chwilę. Gryzoń zrezygnowanym wzrokiem wpatrywał się w ziemię, a Avartan
nieustannie przypatrywał się małemu pobratymcowi. W końcu szczur nie wytrzymał
ciszy i kręcąc przecząco głową jęknął przeciągle:
-
Nie uda mi się. Nie ma szans…
-
Twoja marność jest twym atutem. Moc w słabości się doskonali – powiedział Avartan.
Szczur
spojrzał na niego ostatni raz, a jego oczy delikatnie pojaśniały, jakby
wykrzesała się w nich ostatnia iskra nadziei, w którą sam nie wiedział, czy
wierzy. W tej samej chwili Avartan zniknął mu z oczu, a on rozglądał się po
pokoju, próbując wytłumaczyć sobie całą zaistniałą sytuację. Przez chwilę
zawahał się, czy to, co widział było prawdą, ale silne emocje, które się w nim
rodziły w tym czasie utwierdzały go w prawdziwości zdarzenia. Nie potrafił
sobie wytłumaczyć tego, co się stało, ale bardzo chciał wierzyć w to, że ani on,
ani Avartan nie powiedzieli jeszcze ostatniego zdania.
Wybiła
już ziemska 22:15. Czas na odpoczynek. Ułożył się wygodnie i z wielkim pokojem
zasnął. Wiedział, że musi się wyspać, bo te ostatnie dni na Ziemi będą wymagały
od niego nie lada wysiłku.